NEWS

Awansu nie będzie

13 czerwca 2020


Po porażce z Marcovią Marki w ubiegłą środę nasi zawodnicy do minimum ograniczyli swoją szanse na awans. Aby o nim marzyć musieli w sobotę pokonać Escolę na jej terenie oraz liczyć, że warszawianie albo Marcovia przegrają pozostałe mecze. Tak się jednak nie stało, nasz zespół był wyraźnie słabszy od ekipy ze stolicy.
Do Warszawy wyszkowianie udawali się w minorowych nastrojach nie tylko za sprawą doznanej trzy dni wcześniej porażki. W meczu z Escolą zabrakło najskuteczniejszego strzelca ligi, Łukasza Kowalczyka. Nasz zawodnik w meczu z Marcovią otrzymał żółta kartkę za oddanie strzału ręką. A, że było to czwarte napomnienie Łukasza, czekała go przymusowa pauza w jednym meczu.
Z przekroju całego meczu nie wydaje się jednak, że jego ewentualna obecność wpłynęłaby na zmianę losów meczu. Tak, jak można było się spodziewać, warszawianie zagrali niezwykle szybko jak na warunki „okręgówki” i górowali wyraźnie nad rywalem umiejętnościami technicznymi.
Ataki miejscowych rozpoczęły się już od pierwszego gwizdka i taki przebieg miał cały mecz. W 3. minucie gracz Escoli strzelił silnie, ale w sam środek bramki. W odpowiedzi Łukasza Łada oddał uderzenie z 16 metrów, ale było na tyle lekkie, że nie sprawiło bramkarzowi żadnego problemu. W 9. minucie po raz pierwszy tego dnia nie popisał się arbiter boczny, który w pierwszej połowie był odpowiedzialny za połowę wyszkowian. Mimo co najmniej dwumetrowej pozycji spalonej sędzia puścił grę dalej, co skutkowało sytuacją sam na sam. Tym razem obyło się bez konsekwencji w postaci gola, ponieważ świetnie pod nogi pomocnika Escoli rzucił się Nikodem Laskowski. Pięć minut później pierwsze uderzenie warszawianina trafiło w bramkarza Bugu, a jego kolega mając przed sobą w bramce tylko naszego obrońcę, strzałem z powietrza przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwilę później znów dała znać o sobie słabsza dyspozycja arbitra bocznego. Ponownie, mimo wyraźnej pozycji spalonej, nie zasygnalizował on konieczności przerwania gry. Dzięki temu gracz Escoli w dogodnej pozycji posłał piłkę do bramki obok Laskowskiego. Niedopatrzenie sędziego asystenta było tak duże, że podczas przerwy na uzupełnienie płynów sam strzelec gola otwarcie przyznał, że w chwili podania do niego piłki na pewno był na spalonym. Trochę żałować można, że na takie wyznanie nie zdobył się chwilę po trafieniu do siatki.
Gospodarze nie zwolnili tempa, cały czas parli na bramkę przyjezdnych. W 34. minucie Laskowski najpierw odbił silne uderzenie, a po chwili Mateusz Maciak dwukrotnie wybijał piłkę z pustej bramki. Chwilę później było już jednak 2:0. Piłkarz z Warszawy zdecydował się na strzał z około 25 metrów, który zupełnie zaskoczył bramkarza Bugu. Laskowski najpewniej najpierw chciał złapać piłkę, w ostatniej chwili dostrzegł jednak, że nie będzie w stanie. Próbował zatem odbić piłkę, niestety przełamała ona otwartą dłoń naszego bramkarza i wpadła do siatki. Dwie minuty przed zejściem do szatni przyjezdni mieli najlepszą w meczu okazję do strzelenia gola. Po przerzuceniu piłki z lewej na prawą stronę dość nieoczekiwanie sam przed bramkarzem znalazł się Piotr Komosa. Nowy zawodnik Bugu, dla którego był to debiut, chyba niepotrzebnie stracił czas na przełożenie sobie piłki, a po chwili bramkarz skrócił kąt i strzał Komosy trafił w jego klatkę piersiową.
Osiem minut po wznowieniu gry wszystko było już jasne. Po dośrodkowaniu z prawej strony warszawianin oddał strzał głową. Mimo, że Laskowski miał piłkę na ręku i wydaje się, że był w stanie ją odbić, to futbolówka ponownie po jego ręce zatrzepotała w siatce. Strata kolejnego gola zupełnie „przybiła” gości. Od tego momentu na placu gry była już tylko jedna drużyna, a gra ofensywna wyszkowian w zasadzie nie istniała. Escola, która wydolnościowo zaprezentowała się o niebo lepiej zdołała za to jeszcze pogrążyć naszą drużyną. W 78. minucie po szybkiej „klepce” napastnik gospodarzy z pięciu metrów strzałem po ziemi nie dał szans Laskowskiemu.

Escola Varosvia – Bug 4:0 (2:0)
Bug: N. Laskowski – P. Komosa (46. K. Rosa), M. Maciak, R. Nogaj, K. Maciak – Ł. Damętko (59. D. Penkul), Ł. Łada (67. P. Nasiadka), K. Skoczeń, P. Wojtkowski (76. V. Flores), N. Wouters – Ł. Kamiński (81. M. Rytelewski).
Sędziował: W. Hodowicz (Warszawa)
Mecz bez udziału publiczności.

ZOBACZ WSZYSTKIE